Nie chodzę tam by usłyszeć śpiew wilgi popatrzeć jak mikołajek zakwita od dołu do góry a cień depce po piętach goniąc wiewiórkę ze śmiechem w ogonie jak teściowe z zięciami porastają bluszczem to nie duch ale pomnik straszy jak czyjaś wielka sprawa zdechła zupełnie sama choć przy nazwisku łazi robak smutno żywych kochać ponad miarę jak na grób Rydza – Śmigłego opadają ciernie chodzę dziwię się myślę przemilczam ilu młodszych umarło ode mnie
ks. Jan Twardowski